nie zawsze rajskie wieści



Lasy deszczowe Saint Vincent i dżunglowe otoczenie oraz klimat spowodowały u mnie całkowite oderwanie się od karaibskiego tempa i ożywienia.
Nawet zdecydowanie mniej zaglądałem do netbooka, zamiast tego mogłem siedzieć godzinami wpatrując się ze wzgórza w ścianę puszczy i bezkresny ocean lub wykorzystać każdą chwilę na spędzenie czasu z nowymi przyjaciółmi z całego świata.
Widok z tego wzgórza, opowieść o niesamowitej akademii do której trafiłem, urokliwe miejsca Saint Vincent - to wszystko chciałem przenieść do Internetu dla Was zaraz po powrocie na Barbados.

Wczoraj pojawiłem się na malutkim i dusznym lotnisku na Saint Vincent by wrócić na Barbados. Byłem zdecydowanie wcześniej niż to konieczne ale zawsze wolę być pewny, że zdążę. Odprawiłem się bez żadnego problemu, kontrola bagażu podręcznego też ok, przeszedłem do sali gdzie czeka się na lot. W przypadku tego lotniska to znów jedno pomieszczenie z rzędami krzeseł i telewizorem z wiadomościami CNN. W kółko powtarzane przez kilka godzin informacje to narodziny nowego następcy brytyjskiego tronu, historia rodziny królewskiej i nie w pełni udane lądowanie Boeinga 737 na nowojorskim lotnisku.

Po kilku godzinach oczekiwania, na kilka minut przed planowanym odlotem o 22.00 usłyszałem, że lot na Barbados został anulowany. Kilka minut później, w dużym zamieszaniu, udało mi się dowiedzieć, że o tak późnej porze anulowany został lot na Barbados ale z godziny 16.00, a z moim wszystko jest w porządku (czytaj: spore opóźnienie ale polecę). Opóźnienie zmartwiło mnie bardzo ponieważ w guesthousie miał czekać na mnie właściciel z otwartymi drzwiami mimo późnej pory. Ostatecznie wszedłem niepewnie do samolotu po północy.

Pomyślałem sobie, że zaczyna się właśnie mój trzydziesty pierwszy lot i że bardzo chciałbym aby przebiegł pomyślnie, aby mój bagaż leciał ze mną, aby udało mi się nocą znaleźć taksówkę na lotnisku i by szczęśliwie dotrzeć do zarezerwowanego pokoju.
Nie zrealizowała się jedna rzecz.
Mojego bagażu po wylądowaniu nie było ze mną. Po raz pierwszy.

Byłem tak zmęczony całym dniem, odwlekającym się lotem i niespokojną podróżą w powietrzu, że wypełniłem co trzeba było wypełnić i bardzo zmartwiony ruszyłem w środku nocy do hostelu.

Cały dzisiejszy dzień to najgorszy dzień tej podróży. Cały czas zastanawiałem się co dzieje się z moim plecakiem i jakie są szanse na jego odzyskanie. Jestem rozbity. Wszystko co mam to to co miałem na sobie podczas lotu, aparat (na kolejne nieszczęście z zepsutym jednym obiektywem) i laptop, nawet bez adaptera do tutejszych gniazdek ale to nie był duży problem w moim przyjaznym hostelu. Bardzo źle zdecydowałem na Saint Vincent, że ponieważ lot jest krótki i bezpośredni to większość rzeczy z bagażu podręcznego przerzuciłem do dużego.
Nie chciałem ruszać się z pokoju bo liczyłem na to, że dotrze do mnie zgubiony bagaż, a nie chciałem żeby linie lotnicze zastały zamknięty guesthouse. Wyjść na zewnątrz było ciężko ponieważ paliło dziś słońce a ja nie mam nawet kremu z filtrem UV. I tak już zastanawiam się czy odkryte części moich stóp mogą być jeszcze bardziej brązowe (na szczęście już nie bolą).
I tak czekałem w miejscu cały dzień nawet bez chęci na zjedzenie czegokolwiek.
Po kilkudziesięciu próbach dodzwoniłem się do linii lotniczej, powiedzieli, że bagaże które nie dotarły na czas będą dziś wieczorem.
Wieczorem nie czekając na kontakt dotarłem na lotnisko. Nie miałem pojęcia gdzie iść więc zgłosiłem się do punktu odpraw mojej linii lotniczej. Skierowali mnie dalej. Wchodząc do części bagażowej kontrola bezpieczeństwa, spisanie danych z paszportu, przypięcie identyfikatora informującego chyba, że jestem zagubiony ale żeby pozwolić mi spokojnie się przemieszczać i nie wyrzucać.
Pozwolili mi poczekać na lądowanie kolejnych dwóch lotów z Saint Vincent.
Spróbujcie sobie wyobrazić z jak ogromną nadzieją patrzyłem na taśmy z bagażami.
I nic.
Dowiedziałem się, że sporo bagaży nie przylatuje na czas bo samoloty na tej linii są przeciążone i mam pecha bo akurat mój się nie zabiera.
Ładują malutkie samoloty pełne ludzi i nie starcza już nośności na bagaże - Karaiby - nikt nie jest tym przejęty oprócz pasażerów. Ale skoro jest tylko jedna linia lotnicza to ludzie pogadają, pomarudzą, zapłacą i polecą bo muszą.
Cały czas próbowałem uzyskać cokolwiek ponad standardowe procedury, jakąś chęć pomocy, załatwienie czegoś, dowiedzenie się, sprawienie by wreszcie mój bagaż był wybrańcem który zabierze się na pokład samolotu. 
Odpowiedź wciąż ta sama, że bagaż przyleci wkrótce (miał być dziś wieczorem).

Obecna wersja jest taka że albo właśnie dociera na lotnisko albo będzie rano.

Właśnie wróciłem autobusem na który poczekałem z godzinę ale na szczęście na zewnątrz zrobiło się przyjemnie. Idąc blisko mojego hostelu uliczką przy której pełno jest restauracyjek zdecydowałem się na jedzenie uliczne. Makaron w sosie. Był obłędnie pyszny po całodniowym głodzie. Najadłem się za całe 5 barbadoskich dolarów, zupa w najtańszej restauracji tutaj to około 20B$.

Minęła właśnie u mnie północ i jestem bardzo zmęczony.
Miałem dziś dzień nauki. Doświadczyłem jak ulotne są wszystkie przedmioty, które mamy ze sobą. I że najważniejsi są ludzie, którzy pocieszą, pomogą, wesprą.
Ale chciałbym chociaż kilka rzeczy z mojego bagażu.



PS.
3 dni później
Udało mi się na lotnisku trafić na odpowiednią osobę, która zadzwoniła na Saint Vincent, zlokalizowała bagaż, zarządziła że ma przylecieć najbliższym lotem w pierwszej kolejności i obiecała mi że będzie w nocy. 

Dodatkowo zostałem zapytany jak dotarłem na lotnisko i jak odpowiedziałem że oczywiście autobusem to zamówiono dla mnie taksówkę powrotną bo robiło się późno:)
I co najważniejsze, bagaż jest już ze mną! 


Pnowojisku LaGuardia Boeing 737nowojorskim lotnisku LaGuardia Boeing 737nowojorskim lotnisku LaGuardia Boeingnnnanfckjdbgfjhn

5 komentarzy:

  1. Współczuje to przykre:( Niby tylko rzeczy ale jakże niezbędne podczas podróży no i w końcu to nasza własność.
    Oby bagaż w końcu doleciał.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykra sytuacja. Mam nadzieję, że bagaż mimo wszystko odnajdzie się razem z zawartością!

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymamy kciuki za bagaż, żeby trafił do Ciebie
    ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam, że odwiedzacie blog i za słowa wsparcia także bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  5. International stay casinos prove to be a great escape for them in that regard, as they happily accept players from South Korea, and provides them all the fun they want. The government tries to block these sites, however with little or no success up to now. Just as the name suggests, the King Billy is a globally renowned online on line casino that enables South Korean 카지노사이트 players.

    OdpowiedzUsuń