Barbados: tropikalny, zielony, pachnący



Kolejny dzień to czas by pozostawić za sobą wybrzeże i wyruszyć wgłąb wyspy.
Wybrałem rezerwat Barbados Wildlife Reserve.
Zdecydowałem ominąć tego dnia Bridgetown, złapać autobus do Spieightstown i tam znaleźć dalszy transport. Jeśli to by się nie udało to jestem gotów zmienić plany i spontanicznie ruszyć w innym kierunku. Tak jest gdy liczy się tu i teraz i to najbardziej lubię w podróżach niezorganizowanych!
Po zaledwie kilku minutach oglądam już krajobraz wyspy przez szybę niebiesko-żółtego pojazdu. Czeka się krótko, szczególnie w ruchliwych rejonach Barbadosu, bo transport naprawdę jest regularny.
Droga na północ praktycznie przez większość czasu, z wyjątkiem omijania Bridgetown, biegnie wzdłuż wybrzeża.

Czasami plaża jest odgrodzona przez luksusowe hotele, rezydencje, mniejsze murowane lub drewniane domki, ale zdarza się także, że ten cudnie czysty i jasny piasek a za nim błękitny ocean zaczynają się dwa-trzy metry od ulicy. Postanowiłem właśnie, że następnym razem zrealizuję przystanek na żądanie przy jednym z takich miejsc :) Fajne jest to, że można wysiąść gdzie się chce, a za kilka minut złapiemy następny autobus!

Docieram do wioski Speightstown po około trzech a może czterech kwadransach. Zorientowałem się, że dopóki nie zbliża się wieczór i konieczność powrotu do własnego pokoju przed zachodem słońca (bo tak bezpieczniej), to zegarek jest mi tu w ogóle niepotrzebny i zapominam na niego spojrzeć choćby żeby wiedzieć ile czasu trwa podróż. :)

Na terminalu busów bez problemu dowiaduję się, w który autobus muszę teraz wsiąść, aby kontynuować podróż. Upewniam się tego u kierowcy, który dzięki temu mówi mi gdy po około pół godzinie jesteśmy na właściwym przystanku.
Spacer do rezerwatu to kilka chwil. Kupuję bilet i idę wskazaną ścieżką w stronę ściany lasu...

Spróbujcie wyobrazić sobie, że wszystko dotychczas rozgrywało się w pełnym słońcu. Jeśli gdzieś był cień to temperatura i tak była bliska czterdziestu stopniom Celsjusza. Oprócz tego było strasznie duszno, a w powietrzu unosił się czasem pył i piach za przejeżdżającym samochodem. Wypiliście od rana 2 litry wody , ale wciąż jesteście spragnieni.

Przechodzicie skraj wiecznie zielonego lasu tropikalnego. 
Idziecie jeszcze kilka kroków.




Otacza Was o kilka stopni chłodniejsze powietrze przesycone parą wodną, kropelkami rosy, zapachami roślin oraz niesamowicie głęboka zieleń.
Idę dalej i wszystkiemu zaczynają towarzyszyć dźwięki ptaków.
Jest naprawdę lżej, przyjemnie! Choć nie przeszkadzają mi upały, to taki klimat lubię najbardziej.




Wędruje się tu przez las po wąskiej brukowanej ścieżce lub kamiennych schodach. Ale nie wyróżniają się bardzo z otoczenia ponieważ wszystko porasta mech, a poruszanie się bez nich byłoby bardzo trudne bo dżungla rośnie na zboczu wzniesienia.

I chyba czas zostawić Was ze zdjęciami;)



bardzo mały budynek - wieżyczka

z widokiem na dżunglę, w tle ocean

małpy Barbados Green Monkeys, są na wolności i same decydują kiedy się ujawnią :) 




Jest jeszcze druga część Barbados Wildlife Reserve. O niech najchętniej bym nie mówił. Gdy zorientowałem się jak wygląda to po kilku minutach wyszedłem. Można tutaj zobaczyć flamingi, pelikany, węże, legwany. W klatkach. 
Dlatego cieszę się tym kapitalnym powietrzem i otaczającą zielenią, której doświadczyłem wcześniej:) 

2 komentarze:

  1. Pytanie do Autora(dziekuje z gory za odpowiedz, oraz oczywiscie za blog i wpisy wczesniejsze z cenami) - Wikipedia twierdzi, ze (http://en.wikipedia.org/wiki/Economy_of_Barbados#Wages) na Barbadosie minimalne zarobki sa porownywalne z USA, a de facto nawet chyba wieksze. Paradoksalnie jeszcze wieksze niz w Polsce.

    Czy rzeczywiscie oznacza to, ze nie ma tam tanich sklepow z odzieza(bo zamierzam leciec bez rejestrowanego :-) ) czy jakis tanich targow. Bo w Londynie sa takie miejsca jak dyskonty, gdzie np. woda kosztuje czasem podobnie albo taniej niz w Polsce.

    Nie ma tam pojecia schroniska mlodziezowego, ewentualnie wynajmowania tanich kwater? Ewentualnie jak wyglada sprawa najtanszego zywienia - czy sa tam jakies sieciowe "biedronki", czy cos prowadzone dla imigrantow - bo przy takich zarobkach moze jakis z okolicznych wysp maja.

    Wyglada dla mnie to troche jak paradoks - sadzac po budynkach z zewnatrz i autobusach sa na poziomie "tanich" wschodnich krajow, ale podane ceny niemalze przypominaja te w duzych brytyjskich miastach, chyba, ze wynika to z nastawienia na bycie Szwajcaria.

    OdpowiedzUsuń
  2. To o czym piszesz było najbardziej zaskakujące dla mnie na miejscu. Patrząc po okolicy standard życia wydaje się niski a ludzie na ulicach czy w autobusie naprawdę wyglądają porządnie. I nie wiedziałem wcześniej o tych minimalnych zarobkach ale żyjąc tam dało się odczuć że tak jest.

    Nie ryzykowałbym planowania zakupów odzieżowych na miejscu jeśli ma być oszczędnie. Na pewno łatwiej już będzie z kosmetykami i higieną bo dotarłem w mieście do sklepów gdzie znajdzie się wszystko po cenach porównywalnych z naszymi.
    Jeśli chodzi o sprawy spożywcze/owoce jest drożej niż w Polsce, dlatego na porządny posiłek czekałem na wieczorne uliczne jedzenie.

    Nie mogę być pewny bo nie byłem wszędzie ale po tym co widziałem nie spodziewam się nigdzie na wyspie żadnego schroniska. Wszędzie w Internecie dowiemy się że Barbados jest jedną z najdroższych karaibskich wysp i tak jest w praktyce. Znajdziemy zaledwie kilka guesthouseów za 40$ a tak to ceny w hotelach zaczynają się od 70-80$.

    OdpowiedzUsuń