Sri Lanka: Fort w Galle, część 2

Plan naszej podróży jest rozbudowany, właściwie wypakowany po brzegi, dlatego Galle będziemy musieli opuścić około południa.
Jest to wystarczający powód by wstać wcześnie i zobaczyć w promieniach wschodzącego słońca wszystko co wczoraj ukrył szybko zapadający zmrok i noc.
Uliczki są o tej porze prawie puste, a panująca atmosfera zachęca do spaceru bardziej chaotycznego.




Fort mieści w sobie około 400 domów, budynków rządowych (wszystko w kolonialnym klimacie), kościołów i meczetów.
W pierwszej kolejności podążając Lighthouse Street docieramy na południowy kraniec fortu nad ocean. Z murów obronnych rozpościera się widok na fale rozbijające się o skały i bezkresną wodę.
Nad wybrzeżem góruje wysoka latarnia morska w otoczeniu smukłych palm kokosowych wybudowana przez Brytyjczyków prawie 80 lat temu.
W drodze do niej mijamy meczet i szkołę muzułmańską. Białe, aż połyskujące mury meczetu wyraźnie kontrastują z otaczającą zabudową.




Od północnej granicy fortu dzieli nas zaledwie jakieś 400 metrów, można je przebyć prostą drogą. W naszym przypadku spacer trwa dwie godziny i jest realizowany wszystkimi możliwymi ścieżkami.
Udaje nam się przejść i Rampart Street położoną wzdłuż murów na zachodzie i Church Street w drugiej połowie fortu.
Jest naprawdę urokliwie. Z każdym kolejnym kwadransem pojawia się wokół więcej mieszkańców i tuk-tuków, ale spokojnej i cichej atmosferze to nie zagraża.

Fort w Galle jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem po pierwszym zetknięciu z tłocznymi i głośnymi ulicami Colombo. Chciałoby się zostać tu na dłużej, ale jesteśmy świadomi, że to dopiero drugi dzień na Sri Lance i niespodzianek czeka na nas znacznie więcej:)     







6 komentarzy:

  1. :) Zazdroszczę takich poranków!
    Widzę, że masz słabość do fotografowania drzwi;) Nie wiem o co chodzi, ale ja też mam kilka zdjęć drzwi z wakacji!

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu!
    Z tymi drzwiami to jakiś przedziwny przypadek :))
    Absolutnie rzecz niezamierzona ale coś na rzeczy być musi, że jak już widzę świat przez obiektyw to czasami wybieram drzwi ;)
    A tutaj, na blogu, będzie o jeszcze bardziej wyjątkowych porankach. Chronologia wydarzeń podpowiada mi że nie w najbliższym poście, ale mimo to nie trzeba będzie długo czekać!

    Dzięki za odwiedziny i za komentarz!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyt.; "coś na rzeczy być musi" :)) Fotografując drzwi widzisz i jesteś świadomy tego, co jest przed nimi. Zaś za drzwiami?? Co jest za drzwiami ?? Za drzwiami jest, nomen-omen, ale...NIEZNANE!! :)) Jest to jedna z moich trzech interpretacji istoty drzwi :)

      Usuń
    2. Bożeno, drzwi oczywiście są intrygujące i lubię je fotografować, ale dopóki Ania nie zwróciła tutaj uwagi na to, nie byłem świadom ile drzwi jest w powyższym wpisie ;)

      Usuń
  3. Przepięknie! a ile ciekawych miejsc do robienia zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno,
      Sri Lanka okazała się bardzo mozaikowa i różnorodna więc tych okazji do zdjęć było mnóstwo! :)
      Zaglądaj regularnie - zapraszam!
      Już niedługo na fb i tutaj trochę prezentów od firm, które objęły patronatem mój blog :)

      Usuń